Nowe problemy spółdzielców z łódzkiej SM Śródmieście – na miejscu nieuczciwego prezesa „chciwy syndyk”?
Mieszkańcy łódzkiego Manhattanu znów szukają pomocy bo nadal są oszukiwani a ich prawa łamane. Wskazany przez sędzię komisarza syndyk masy upadłościowej SM „ŚRÓDMIEŚCIE” w Łodzi Dariusz Jędrzejewski zajmuje niesłusznie pieniądze, których mu zająć nie wolno. Nie przyjmuje bowiem do wiadomości specyfiki spółdzielni mieszkaniowych oraz zapisów spółdzielczego prawa.
Dariusz Jędrzejewski prawnikiem nie jest, o spółdzielni mieszkaniowej, której upadłość likwidacyjną ogłoszono mówi nie inaczej jak „przedsiębiorstwo”, co tylko utwierdza nas w przekonaniu, że to nie rozumie on specyfiki tego tworu.
Traktuje opłaty mieszkańców jak wpływy w normalnej firmie, zapomina, że są to opłaty zaliczkowe i celowe a sama spółdzielnia z litery prawa prowadzi na rzecz swych członków działalność bez wynikową. Comiesięczne wpłaty to co do swojej istoty tylko zaliczki na poczet kosztów utrzymania lokali i nieruchomości, w których są położone.
W ramach roku obrachunkowego wszystko musi się zbilansować. Nigdy opłaty tego rodzaju nie stanowią przychodu spółdzielni. Jeżeli w tym względzie ktokolwiek miałby jakieś wątpliwości to rozstrzygająca jest kwestia obłożenia tych opłat podatkiem VAT. Gdyby to były przychody spółdzielni to powinny być obłożone podatkiem vat-em, a tak przecież nie jest. Tymczasem syndyk uznał nadpłacone czynsze mieszkańców za dochody spółdzielni i je po prostu zarekwirował (?!) . Wygląda na to, że jego wcześniejsze, kilkumiesięczne nadzorowanie spółdzielni w żaden sposób nie pogłębiło stanu wiedzy na jej temat.
Pokrzywdzeni działaniem syndyka mieszkańcy próbowali dojść swoich racji – bezskutecznie. Syndyk jest niezwykle arogancki w stosunku do nich. Unika spotkań i odpowiedzi na pytania. Wiele energii wkłada za to we współpracę z ludźmi skompromitowanego byłego prezesa Krzysztofa D. którymi nader chętnie się otacza. Mieszkańcy twierdzą, że wpadli z deszczu pod rynnę.
Sprawą zainteresowali się dziennikarze Super Expressu