Sąd odmówił ponownie wpisania do KRS nowej RADY NADZORCZEJ SM Śródmieście
Pycha kroczy przed klęską o czym się przekonali członkowie tzw. Nowej Rady Nadzorczej SM „Śródmieście”.
Od momentu wybrania nie raz już niemile zaskoczyli własnych sąsiadów. Zamiast pilnować praw spółdzielców zajęli się skłócaniem mieszkańców. Zablokowali działania zmierzające do skutecznego ukarania winnych defraudacji majątku. Zamiast patrzeć na ręce starym władzom i pilnować spraw prowadzonych przeciwko byłemu prezesowi zajęli się walką z pełnomocnikiem mieszkańców. A z byłym władzami spółdzielni usłużnie współpracowali.
Nie wypełnili pod tym względem woli spółdzielców, którzy jednoznacznie się domagali by rozliczać dalej byłego prezesa Krzysztofa D. oraz jego popleczników. Mieszkańcy zobowiązali też na zebraniach tzw. „Nową Radę” do złożenia konkretnych wniosków do Prokuratury w sprawie spółki VASCO PROJECT i byłego radcy prawnego spółdzielni Wojciecha Marszała, jednak tzw. „Nowa Rada” tego nie zrobiła.
„Nowa Rada” bezpośrednio po ukonstytuowaniu się zaczęła z uporem godnym lepszej sprawy zniechęcać tych, którzy konsekwentnie od lat obnażali przestępcze działania prezesa spółdzielni.
Postanowiła zablokować pełnomocnika mieszkańców i zajmujące się sprawą od lat media. Jeszcze przed rozpoczęciem wyborów samorządowych próbowała wykorzystać różnice politycznych poglądów do skłócenia mieszkańców.
Sami politycy przed wyborami też krążyli po Manhattanie w obawie aby przypadkiem nikt ich nie rozliczył z wieloletniej obojętności na problemy spółdzielców SM Śródmieście. W walce o reelekcje jedyne co im pozostawało to propaganda szeptana oraz agitacja za pośrednictwem własnych popleczników oraz pojedynczych członków nowych władz .
Na specjalnie założonej przez Mirosława Michalskiego stronie internetowej(www.mysrodmiescie.pl) członkowie tzw. Nowej Rady apelowali o „wyciszenie sprawy”, choć oczywistym było, że pomoże to wyłącznie samemu Krzysztofowi Diduchowi i tym, którzy w obawie przed zasłużoną karą pragną zamieść całą sprawę pod dywan.
Strona internetowa założona i prowadzona przez członka Nowej Rady z czasem stała się tubą propagandową syndyka i popleczników byłego prezesa, którymi sam syndyk, podobnie jak cześć tzw. „Nowej Rady” chętnie się posiłkuje. Działające na stronie „forum” publikuje opinie „jedyne i słuszne „- ci co myślą inaczej nie mogą się doczekać publikacji postów. Socjotechnika ja za komuny – ale działa.
A strona pomogła „skanalizować ” nastroje społeczne i wyciszyć mieszkańców Manhattanu. Czytając zamieszczane tam wpisy można odnieść wrażenie, że spółdzielnia upadła nie przez Krzysztofa D i jego ludzi ale przez tych, którzy ośmielili się ujawnić jego bezprawne działania.
A głównym wrogiem spółdzielców nie jest były prezes, który oszukiwał latami tylko…. . To na Agnieszkę Wojciechowską skierowano główny atak – wiadomo jak się chce rozbić jedność trzeba wyeliminować powód zjednoczenia a ludzie co do zasady gromadzą się wokół idei albo osoby . Zatem należało wyeliminować osobę, która ich na tamten moment jednoczyła .
Z czasem spółdzielcy zaczęli sięprzekonywać, że są manipulowani. Nic dziwnego, że wielu mieszkańców radowało się wczoraj z tego wyroku sądu , który odmówił rejestracji tzw ‚Nowej Rady „.
Z ich punktu widzenia członkowie tzw. „Nowej Rady” zachowywali się tak samo jak ekipa byłego prezesa Krzysztofa D : w arogancki sposób zbywali dociekliwych spółdzielców, utajniali swoje działania, blokowali dostęp do dokumentów, nie wpuszczali na zebrania, nie odpowiadali na pisma, manipulowali, straszyli.
Przez tych kilka miesięcy , od momentu powstania członkowie tzw. „Nowej Rady” posiłkowali się poradami osób związanych z lobby prezesów spółdzielni mieszkaniowych.
Bezzwłocznie po wyborze dopuścili do dokumentów byłego prezesa SM CZERWONY RYNEK Zbigniewa Pytkę oraz doradzająca mu panią mecenas Chrzanowską. Pełnomocnik mieszkańców Agnieszka Wojciechowska van Heukelom ostrzegała przed tymi ludźmi i wskazywała nieprawidłowości jakie stwierdzono w zarządzanej przez nich wcześniej spółdzielni SM Czerwony Rynek w Łodzi) .
Radca prawny Barbara Chrzanowska dostała jednak od tzw nowych władz pełnomocnictwo do wszelkich czynności związanych z… rejestracją tzw. „Nowej Rady”.
Przeważyła prywata (prowadzona przez Mirosława Michalskiego członka tzw. „Nowej Rady ” i właściciela strony www.mysrodmieście.pl firma obsługuje min Okręgową Izbę Radców Prawnych, w której władzach działa właśnie mecenas Barbara Chrzanowska). Również były radca prawny SM „Śródmieście” Wojciech Marszał jest w OIRP aktywny. To zapewne tłumaczy dlaczego tzw. „Nowa Rada ” , WBREW WOLI SPÓLDZIELCÓW , nie złożyła wniosku o wyjaśnienie jego roli w wyprowadzeniu majątku spółdzielni.
Członkowie tzw. ‚Nowej Rady ” zajęli się głownie zabiegami o załatwienie własnej sprawy (tj. rejestrację samych siebie) zapominając o dramacie licznych sąsiadów pozbawianych nadpłat przez syndyka wbrew spółdzielczemu prawu czy też zmuszanych do coraz większych opłat bez uzasadnienia.
Wczorajszego wyroku sądu członkowie tzw Nowej Rady wysłuchali w osamotnieniu . Na sali obecnych było jakieś 10 osób tj. mniej niż liczy sama Rada) . Zabrakło mediów .
My też kategorycznie zdystansowaliśmy się od tej sytuacji. Walcząc od lat o prawa spółdzielców nie możemy stać po stronie tych co je łamią ! Smutny przykład poczynań tych osób dowodzi, że nie wszyscy dorośli do demokracji.
I nie każdego stać na walkę z bezprawiem.
W gronie „Nowej Rady ” znaleźli się poplecznicy, dawni koledzy i współpracownicy byłego prezesa spółdzielni Krzysztofa D, tacy jak Józef Jarosiński z bloku Piotrkowska 204/210 (wcześniej był we władzach spółdzielni), który sam zgłosił swoją kandydaturę na pierwszym spotkaniu w szkole w obecności prezydent miasta.
Własną kandydaturę zgłosiła też niejaka Katarzyna Tymanowska ( Sienkiewicza 101/109 ) osoba zadłużona wcześniej w SM „Śródmieście „, która posiada firmę zarządzającą nieruchomościami ( ATRIUM). Tych dwoje „bezstronnych „, „bezinteresownych ” ludzi od pierwszej chwili skoncentrowało się na walce z wspomagającym spółdzielców ECIO. Józef Jarosiński oferował „Plan naprawczy SM Śródmieście „, jednocześnie od dawna zabiega o utworzenie kolejnej spółdzielni. Był zatem żywotnie zainteresowany wpływem na bieg zdarzeń.
Katarzyna Tymanowska oprócz chęci zarządzania budynkami miała przy okazji i osobisty interes. Zamierzała startować w wyborach do Rady Miasta z listy SLD, zależało jej zatem na dyskredytacji konkurencji. Tym chętniej dyskredytowała pełnomocnika mieszkańców Agnieszkę Wojciechowską van Heukelom, namawianą do startu w wyborach.
Oprócz tych dwojga w tzw. Nowej Radzie znaleźli się ludzie prowadzący działalność gospodarczą i współpracujący od lat ze spółdzielnią, dawni Przedstawiciele oraz przypadkowe osoby. Te ostatnie nie potrafiły odnaleźć się w tej trudnej sytuacji.
Jakkolwiek tzw.” Nowa Rada „blokując nasze działania, apelując o wyciszenie sprawy i rozbijając jedność spółdzielców, odsuwając sprawdzonych sojuszników przyczyniła się do zaprzepaszczenia szans na rzetelne ukaranie winnych.
Sprawę Krzysztofa D. zaczęto zamiatać pod dywan. Jak do tej pory nikt więcej oprócz dwóch prezesów nie został ukarany. Śledztwo, które z trudem przeniesiono po naszych staraniach do Prokuratury Okręgowej nagle zwrócono po części tej samej prokurator, której je wcześniej odebrano. Zawieszono też postępowanie przed Sądem Okręgowym w Łodzi o zwrot bonifikaty należnej Miastu Łódź (zgodnie z literą prawa). Na ten moment nie ma dowodów czy Miasto wystąpiło z roszczeniem do syndyka.
Teraz w ramach walki o własne stołki członkowie tzw. „Nowej Rady” próbują agitować spółdzielców aby zbierali podpisy pod wnioskiem o Walne Zgromadzenie.
Kiedy kilka miesięcy temu namawialiśmy do tego samego, traktując to jako zabezpieczenie i działanie dwutorowe, na wypadek gdyby źle poszło Zebranie Przedstawicieli ci sami ludzie zniechęcali mieszkańców do takiej akcji. Po czasie próbują wrócić do naszego pomysłu.
To potwierdza jak bardzo stronniczo podchodzą do spraw przedkładając prywatę nad interes publiczny i dobro sąsiadów.
Dlatego dystansujemy się całkowicie od tego typu działań. Mamy nadzieję, że jeśli przyjdzie kiedykolwiek do wyboru nowych organów spółdzielni Manhattańczycy zachowają czujność i nie dopuszczą już więcej do tego aby w miejsce jednej patologii pojawiała się kolejna.