Grunt to pieniądze
Grunt to pieniądze
Od lat wielu spółdzielców boryka się z poważnym problemem tj niemożliwością wyodrębnienia mieszkań na własność . Proces ten blokują władze spółdzielni .
Latami potrafią zwodzić , nie odpowiadać na pisma , bądź celowo mnożyć trudności w skutecznym załatwieniu tej sprawy .
W interesie władz spółdzielni , które często w sposób niedemokratyczny okupują stanowiska , nie leży wyodrębnianie zbyt wielu mieszkań bo wtedy ich właściciele mogliby np. zawiązać wspólnoty lub bardziej skutecznie próbować kontrolować działania prezesów. A przecież nie o to chodzi. Zarządzanie licznymi nieruchomościami przynosi im bowiem ogromne profity Wiadomo -grunt to pieniądze.
Metoda na „uwłaszczenie „
W latach 70 tych miasta użyczały całych hektarów ziemi pod budownictwo wielorodzinne .Budowano na nich bloki finansowane z kredytów zaciąganych przez przyszłych właścicieli
Z biegiem lat i rozwojem samorządu terytorialnego stworzono też przepisy , które pozwalały na wykup przez spółdzielnie mieszkaniowe użytkowanych gruntów za 2 % ich wartości Intencją przy wprowadzaniu tych zapisów było umożliwienie spółdzielcom nabycia pełnego prawa własności do zajmowanych wcześniej lokali ( mieszkań w blokach wraz z udziałem w gruncie przynależnym).
Przyznana na ten cel bonifikata przy wykupie działek nie jest naliczana j od realnej, rynkowej wartości gruntu. Najpierw odejmuje się od niej wartość wieloletniego użytkowania wieczystego. I od tak uzyskanej kwoty odejmuje się dopiero 98% bonifikaty. Cena nabycia gruntów jest naprawdę symboliczne. Nic dziwnego, że prezesi spółdzielni mieszkaniowych wyczuli w tym świetny interes.
O co chodzi w Łodzi
Przykład SM Śródmieście w Łodzi pokazuje dokładnie ten mechanizm Przy podpisywaniu aktu przedstawiciele spółdzielni mieszkaniowej oświadczali, że przejmują dane działki celem uwłaszczenia na nich spółdzielców. Już wtedy byli zazwyczaj w posiadaniu licznych decyzji administracyjny np. o warunkach zabudowy. Informację o nich wnoszono do aktu notarialnego . Ułatwiało to uporczywe mylenie celu przeznaczenia przyznanej bonifikaty choć sprawa jest logiczna : uwłaszczyć można się na czymś do czego posiada się tytuł – przyszły kupiec lokalu nie będący spółdzielcą takiego tytułu nie posiada. Cel uwłaszczeniowy to nie to samo co cel mieszkaniowy. Gdyby bonifikata przysługiwała na cel mieszkaniowy taką bonifikatę otrzymywałby przecież każdy deweloper !
Już po podpisaniu przez miasto aktu sprzedaży na rzecz spółdzielni działki ponownie dzielono, najczęściej po obrysie budynków, nie zachowując elementarnej troski o zgodność z innymi zapisami prawa (często brak dostępu do drogi publicznej).
Następnie zmieniano numery działek, zakładano czasem nowe księgi wieczyste aby ukryć dalsze spekulacje gruntami. Zarząd spółdzielni (prezes) sprzedawał działki na wolnym rynku deweloperowi ,z którym wchodził w porozumienie.
Udostępniał mu też grunty spółdzielcze pod zastaw hipoteczny aby deweloper mógł wziąć kredyt i miał z czego budować. Deweloper sprzedawał mieszkania na wolnym rynku i konsumował zyski. Spółdzielnia nie może sprzedać bowiem członkom mieszkań z zyskiem, wolno jej to robić wyłącznie po kosztach. To uruchomiło całą szarą strefę i wykreowało pastwo w państwie. Wielu deweloperów nie posiadając żadnego zabezpieczenia finansowego wchodziło w takie transakcje ze spółdzielniami bo przecież to one gwarantowały zabezpieczenie kredytu na nieruchomości i dysponowały działkami pozyskanymi od miasta.
Zarabiali deweloperzy i prezesi spółdzielni, tracili faktyczni właściciele majątku czyli spółdzielcy oraz samorządy, które przecież mogły sprzedawać deweloperom grunty po realnej cenie i zasilać w ten sposób kasę miasta.
Dzięki takiemu pośrednictwu prezesi spółdzielni zyskiwali coraz większe wpływy u części ludzi mieszkający w nowych apartamentowcach ( urzędnicy, przedstawiciele różnych zawodów prawniczych, politycy). Tracili bezradni i nieświadomi spółdzielcy.
Zmowa urzędowa
Przykład łódzki pokazuje, że można wyprowadzić hektary gruntu z miasta bez większego wysiłku i żadnej kontroli. Demokracja w spółdzielniach mieszkaniowych jest przecież pozorna. Można tak zreorganizować funkcjonowanie samorządu aby łatwiej było uprawiać ten proceder. Wprawdzie w aktach notarialnych jest zazwyczaj klauzula, że w razie sprzedania gruntu przed upływem 10 lat bądź przeznaczenia ich na inny cel niż uwłaszczenie spółdzielców miasto zastrzega sobie możliwość zażądania zwrotu bonifikaty, jednak wyprowadzenie poza strukturę urzędu wszystkich baz danych (w tym tych z aktów notarialnych) gwarantuje spekulantom święty spokój. Bo przecież nikt się nie dowie! Urzędnicy miejscy tego nie kontrolują, część z nich współpracuje z prezesami i deweloperami W łódzkim magistracie urzędnik Wydziału Praw do Nieruchomości, który jednoosobowo przygotowywał grunty do sprzedaży dla oskarżonego prezesa zamieszkał w wybudowanym przez niego ekskluzywnym apartamentowcu w centrum miasta.
Chodzi o pieniądze
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska była od lipca 2011 sukcesywnie informowana o istniejącym procederze spekulacji gruntami przez władze spółdzielni ale nie podejmowała żadnych działań. Umożliwiło to władzom spółdzielni przewłaszczenie na zabezpieczenie niemal wszystkich terenów wokół bloków . Tylko w tej jednej spółdzielni w Łodz wypłynęło w ten sposób ponad 2,5 h o wartości 63 mln zł
Co ciekawe ogromnym beneficjentem całej sytuacji stała się firma CFI ( Central Fund of Immovables ) która obecnie przejęła prawie hektar gruntów w przy głównej ulicy Łodzi. Szacunkowa wartość przejętych przez nią nieruchomości wynosi … ponad 23 mln zł.
W Radzie Nadzorczej CFI zasiada min były premier rządu AWS Janusz Tomaszewski.
Z polityką pożegnał się przed laty z powodów kłopotów lustracyjnych, od lat aktywny za wschodnią granicą . Często widywano go też w towarzystwie byłego ministra Infrastruktury Cezarego Grabarczyka – protektora politycznego prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej .
Prezydent Łodzi nie dopełniła swoich obowiązków, nie reagowała na sygnały o przekazywaniu prywatnym firmom gruntów, na których mieli prawo uwłaszczyć się spółdzielcy. Przed kamerami tłumaczy naiwnie ,że nie mogła się wtrącać w sprawy prywatne spółdzielni . A przecież to majątek miejski znacznej wartości został przekazany deweloperom bez przetargu za pośrednictwem spekulujących władz spółdzielni.. Pokrzywdzeni sytuacją spółdzielcy wielokrotnie próbowali zwrócić uwagę pani prezydent ,że prawo jest łamane .
Pytanie czy uporczywy brak stosownej reakcji na zakłócanie porządku prawnego i ładu społecznego w mieście wynikał z nieświadomości Hanny Zdanowskiej czy też był to brak reakcji zamierzony ?
Niezależnie od tego jak się sprawy dalej potoczą grunty czyli pieniądze na dobre wypłynęły a jedynymi, którzy ponoszą konsekwencję zaistniałej sytuacji są spółdzielcy. Pozostali w zniszczonych blokach, ograbionych z parkingów, terenów zielonych i dróg. Teraz to od nich oczekuje się spłaty długów jakie zaciągnął bezkarny prezes nadal radośnie hasający na wolności…
Przedrukowany artykuł ukazał się w 145 numerze gazety Obywatelskiej ( dostępna w kioskach )