Reprywatyzacja systemowa
Kilka dni temu obchodziliśmy 10 rocznice śmierci Jolanty Brzeskiej, działaczki lokatorskiej, której zwęglone ciało znaleziono w Lesie Kabackim. Przy te okazji rozgorzały na nowo dyskusje na temat dzikiej reprywatyzacji, której była tragiczną ofiarą. Po raz kolejnym debata toczy się wokół stolicy, choć to błąd, bo dzika reprywatyzacja dotyka wszystkich większych miast, szczególnie Krakowa, Poznania Łodzi. Sama reprywatyzacja w stolicy była specyficzna z racji dekretów. A omawianie reprywatyzacji jedynie w kontekście Warszawy nie pozwala na pokazanie skali problemu Trudno na podstawie jednego miasta ocenić ogrom wypływającego majątku i rozmiar krzywd lokatorów.
Z mojego doświadczenia wynika, że oto ci sami osobnicy, zazwyczaj świetnie zorganizowani, przejmują kamienice w kilku miastach jednocześnie. Jako społeczniczka wspomagająca krzywdzonych lokatorów od ponad 10 lat mam pewne konkluzje, którymi chcę się podzielić.
Bezmiar krzywd
Nie można mówić o krzywdach lokatorów kamienic jedynie w kontekście reprywatyzacyjnym albowiem ich mieszkańcy są również ofiarami zwykłej prywatyzacji. Dotyczy to sprzedaży przez gminy budynków lub udziałów w kamienicach wraz z mieszkańcami. Urzędnicy miejscy tłumaczą nieudolnie, że cyt. „nie sprzedają kamienic z ludźmi, jedynie udziały w zamieszkałych budynkach”, ale dla lokatorów to żadna różnica. Co ciekawe w Łodzi Urząd Miasta nie poczuwa się do żadnej nawet najmniejszej odpowiedzialności w stosunku do lokatorów, z którymi wcześniej podpisał umowy.
Z chwilą przekazania ich nowym właścicielom umywa ręce. Drastyczne działania czyścicieli kamienic przybierają na sile, a oni sami czują się bezkarni. Ludzie wykurzani są z dotychczasowych mieszkań poprzez odcinanie mediów, zrywanie tynków do gołej cegły, wyjmowanie drzwi i okien zimą czy bezzasadne, nagłe, wysokie podwyżki czynszów. Przejmujący kolejne kamienice nie mają żadnych skrupułów. Mieszkańców traktują przedmiotowo, wulgarnie i agresywnie. Zastraszeni lokatorzy są nieporadni w walce ze zorganizowaną przestępczością. Niestety w praktyce żadna instytucja nie stanowi dla nich oczekiwanego wsparcia.
Podpora nieuczciwych kamieniczników
Wsparcie otrzymują natomiast nieuczciwi kamienicznicy I to od przedstawicieli różnych instytucji państwa. Wprawdzie mówi się dużo o warszawskich prawnikach występujących, jako kupcy roszczeń, ale rzeczywistość wygląda o wiele gorzej. W sprawy tzw. dzikiej reprywatyzacji zamieszani są przedstawiciele znaczących instytucji państwa: sędziowie, prokuratorzy i policjanci oraz wielu urzędników samorządowych. Niestety ich własne środowiska przyzwalają na ten proceder a wręcz go chronią.
Sędzia Lucyna Słupianek – Zborowska skazana i ukarana za łapownictwo w sprawie gangu wyłudzającego poznańskie kamienice, dalej sądzi ludzi. Jej koledzy sędziowie tak bardzo ociągali się z podjęciem decyzji o usunięciu jej z zawodu, że „łapówkara” w todze zdołała się przenieść do sądu w Łodzi. Jej mąż ( radca prawny) też był członkiem wspomnianego gangu, ale komu to przeszkadza. Podobnie Konrad Deptuła – czyściciel kamienicy z Targowej 47 w Łodzi – wciąż zarejestrowany w Okręgowej Izbie Radców Prawnych. Mimo, iż sprawę tej kamienicy i dramatu lokatorów nagłaśniały wszystkie media (lokalne i krajowe) jego koledzy po fachu najwyraźniej się go nie wstydzą.
Kamienica przy ul. Pomorskiej w Łodzi była własnością prokuratora. Gdy tylko przejęła ją jego córka Monika Jabłońska -Kędzia ( również prokurator, potem adwokat) oddała w zarząd czyścicielom. Dopiero solidne nagłośnienie sprawy pozwoliło pomóc lokatorom.
Zasłona dymna
Na czele łódzkiego Gangu Fałszywych Spadkobierców rozpracowanego przez CBŚP stał urzędnik i polityk, członek zarządu województwa łódzkiego, były poseł Zbigniew Ł. Wprawdzie gang pojmano ale jego proces od początku przebiega bardzo opornie. Jeden z dziesięciu oskarżonych nie dożył pierwszej rozprawy, inni chorują). Co ciekawe po latach okazuje się, że szef gangu był ostrzegany o działaniach organów ścigania przez swoją bratową – funkcjonariuszkę w Wydziale Protokolarnym Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. Wprawdzie, gdy już wyszło to na jaw straciła posadę, ale postępowanie karne przeciwko niej nadal trwa i nie wiadomo, kiedy się zakończy.
Pralnie pieniędzy
Wśród zarządców łódzkich kamienic, których lokatorzy są nękani metodami czyścicieli działa były pracownik Urzędu Skarbowego w Częstochowie, również prawnik, który w negatywny sposób zapisał się w pamięci opinii publicznej przy kamienicy Wschodnia 34. Trudno się oprzeć wrażeniu, że uprawiający ten proceder ludzie podejmują przemyślane działania. Może to jest metoda: zatrudnić się w „skarbówce”, poznać wszelkie sztuczki, aby potem móc je wykorzystać. Na przykładzie łódzkich kamienic widać, że mamy do czynienia również z wprowadzanie brudnych pieniędzy na rynek. Firmy posiadające niewielki kapitał i niepotrafiące udokumentować swoich przychodów raptem ostentacyjnie inwestują w łódzkie nieruchomość. Często przejmującymi nieruchomości są przybysze zza wschodniej granic bądź z daleka
Współdziałanie lokalnych władz
Trzeba przyznać, że lokalny magistrat dwoi się i troi, aby ułatwić życie nieuczciwym kamienicznikom. Temu służą ciągłe reorganizacje i przemieszczania poszczególnych wydziałów urzędu, podczas których giną masowo dokumenty. Podlegli prezydent Zdanowskiej urzędnicy oficjalnie nie potrafią wskazać ile kamienic za czasów jej rządów przeszło w ręce tzw. spadkobierców. Wprawdzie Hanna Zdanowska przy pomocy propagandystów próbowała oszukać opinię publiczną, ale nikt już nie wierzy, że jako prezydent Łodzi radzi sobie z problemami reprywatyzacji. Za jej rządów niemal cała główna ulica miasta przeszła w ręce obcych i została podzielona na trzy strefy wpływów: Kurda, Żyda i Libańczyka. To, czego nie można przejąć legalnie poddawane jest cwanym działaniom. Cudzoziemcy, którzy nie mogą zakupić nieruchomości wchodzą w stowarzyszenia razem z Polakami, Prezydent przyznaje im lokale, które można szybko potem wykupić na korzystnych zasadach. Polscy członkowie stowarzyszenia występują z organizacji i gotowe. Majątek łodzian niknie, kolejne kamienice na kontrowersyjnych zasadach zmieniają właścicieli a mieszkańcy cierpią.
Wołanie o pomoc
Pewnym lekarstwem byłoby centralne zinstytucjonalizowanie pomocy dla nich, sami społecznicy, nawet tak aktywni jak ja nie wystarczą.
Powinno się powołać specjalnego pełnomocnika bądź rzecznika praw lokatorów i spółdzielców. Inne grupy społeczne, np. przedsiębiorcy mają swojego reprezentanta a wielomilionowa rzesza Polaków, których prawa są permanentnie łamane nie ma instytucji, do której może się zwrócić. Oczywiście taki urzędnik powinien być wyposażony w podstawowe narzędzia, przez co rozumiem wgląd do dokumentów, możliwość udziału w postępowaniach. Najwyższa pora, aby ktoś oficjalnie stanął po stronie krzywdzonych mieszkańców. Wszak dach nad głową to podstawowa potrzeba człowieka. Państwo musi sobie wreszcie zacząć radzić z tym problemem. Powołanie takiego urzędu byłoby również bardzo pomocne w zwalczaniu zorganizowanej przestępczości związanej z dziką reprywatyzacją i czyszczeniem kamienic. Informacje z całego kraju wpływałyby w jedno miejsce, co pomogłoby usystematyzować wiedzę na ten temat. Jednym słowem same korzyści.
Mam nadzieję, że rządzący usłyszą głos rozsądku i odpowiedzą na realne potrzeby społeczne.
Lokatorzy potrzebują oficjalnego obrońcy ich praw. Silnego wobec silnych, wspierającego słabych.
Kogoś, kto przywróci im wiarę w prawo i sprawiedliwość.
Przedruk artykułu Agnieszki Wojciechowskiej van Heukelom, który ukazał się na łamach gazety Obywatelskiej nr 240 (dostępna w kioskach)