Burzliwe zebranie na Manhattanie
Zebranie SM Śródmieście zwołane przez syndyka oraz zarząd spółdzielni na 29 czerwca 2016 roku nie mogło się rozpocząć bo wynajęci ochroniarze uniemożliwiali wstęp na spotkanie zarówno pełnomocnikowi mieszkańców Agnieszce Wojciechowskiej van Heukelom jak i przedstawicielom mediów. W ciągu dwóch ostatnich lat to już kolejne zebranie, na które wbrew prawu ogranicza się wstęp samym mieszkańcom czy zaproszonym przez nich gościom.
Nic dziwnego, że spółdzielcy byli oburzeni, bo blokujący dostęp do zebrania ochroniarze zostali wynajęci na ich koszt.
Wezwana na miejsce policja po przeprowadzeniu czynności sprawdzających nakazała jednak wpuszczenie na salę pełnomocnika mieszkańców Agnieszki Wojciechowskiej van Heukelom.
Rada Nadzorcza spółdzielni, w której zasiada wielu ludzi z otoczenia byłego prezesa Krzysztofa D. – oskarżonego o wyłudzenie bonifikat od miasta oraz defraudację majątku na szkodę spółdzielców nie przygotowali się do spotkania.
Informacje przez nich przekazywane były ogólnikowe: nie przedstawiono żadnych wyliczeń. Syndyk nie wskazał też z jakich pieniędzy zamierza spłacić wierzycieli jeśli upadłość likwidacyjna zostałaby zamieniona na układową.
Nie operował konkretnymi liczbami.
Zapowiedział sprzedaż kolejnych działek. ale nie wskazał których, a przecież wiadomo, że większość z nich została już sprzedana albo przewłaszczona na zabezpieczenie długów spółdzielni przez byłego prezesa.
Te które pozostały były prezes wykupił od miasta z 98% bonifikatą przyznaną na cele uwłaszczeniowe. A co za tym idzie w razie ich sprzedaży przed upływem 10 lat (lub przeznaczenia na cele inne niż uwłaszczenie spółdzielców) bonifikata podlega zwrotowi.
Spotkanie nie wniosło wiele nowego w tej materii, ale mieszkańcy mogli się przekonać jakie są intencje syndyka oraz współpracującej z nim Rady Nadzorczej.
Padało wiele gorzkich słów pod adresem Rady Nadzorczej i syndyka Dariusza Jędrzejewskiego. Wiele pytań postawionych przez spółdzielców pozostało jednak bez odpowiedzi.
Przy okazji po raz kolejny byliśmy świadkami manipulacji.
Syndyk zarzucił Agnieszce Wojciechowskiej van Heukelom, że interesuje się ona nadmiernie kwestią zwrotu bonifikat wyłudzonych od miasta przez byłego prezesa Krzysztofa D. Sugerował jakoby stawanie przez nią w obronie interesu publicznego i kontrolowanie tej kwestii miało zaszkodzić samym spółdzielcom.
Uniemożliwił jej jednocześnie odniesienie się do tej kwestii zabierając mikrofon. Tymczasem warto pamiętać, że w całej tej skandalicznej sprawie zarzuty postawiono do tej pory jedynie dwóm prezesom Krzysztofowi D. i Tomaszowi B. Grozi im do 10 lat więzienia właśnie z powodu wyłudzenia gigantycznych bonifikat przy wykupie gruntów ( były prezes miał już umowy z deweloperami i wiedział, że wykupowane działki nie będą przeznaczone na uwłaszczenie mieszkańców. Stawając do aktów notarialnych w imieniu spółdzielni poświadczali nieprawdę, bo chcieli je nabyć z bonifikatą.
Pełnomocnik mieszkańców Agnieszka Wojciechowska van Heukelom twierdzi konsekwentnie od lat, że w tym procederze i wyłudzeniach na dużą skalę (grunty objęte koniecznością zwrotu bonifikaty obejmują to ponad 23.000,00 m 2 w centrum miasta !) razem z byłym prezesem współdziałali miejscy urzędnicy. Na skutek wadliwie prowadzonego śledztwa łódzka prokuratura zajęła się jedynie sprawą byłego zarządu spółdzielni.
Tzw. wątek urzędniczy został umiejętnie zamieciony pod dywan. Tymczasem kwestia zwrotu bonifikat jest kluczowa jeśli chodzi o ukaranie kogokolwiek w tej sprawie.
W sytuacji, w której syndyk i Rada Nadzorcza spółdzielni dążą do przekształcenia upadłości likwidacyjnej w układową bardzo ważne jest na ile precyzyjnie przedstawiona została sprawa zwrotu bonifikat miastu oraz to czy uwzględniono wszystkie działki.
Jeśli miałoby się okazać, że sąd faktycznie przychyli się do zawarcia układu z wierzycielami, a w wyliczeniach nie uwzględniono wszystkich gruntów - to wtedy problem dodatkowych długów w każdej chwili może spaść na głowy niewinnych spółdzielców, którzy zgodnie z prawem w ogóle za długi spółdzielni odpowiadać nie powinni. Jednak w momencie gdy władze spółdzielni w ich imieniu zawrą układ z wierzycielami to podejmą się dobrowolnej spłaty długów.
W trakcie trwania układu jeśli okazałoby się, że jakaś rata nie jest możliwa do spłacenia w wyznaczonym terminie można wdrożyć procedury windykacyjne. Tego jednak spółdzielcom na zebraniu nie powiedziano.
Zamiast tego syndyk straszył ich, że jeśli nie zawrze układu z wierzycielami to sprzeda wszystkie pozostałe w spółdzielni działki. A na dodatek z chwilą gdy on odejdzie zerwie kontrakty z dostawcami mediów i znów na Manhattanie rzekomo braknie wody, ciepła etc .
Niestety to już kolejna manipulacja i próba zastraszenia spółdzielców ze strony syndyka Dariusza Jędrzejewskiego.
Warto wiedzieć, że gdyby miało dojść do likwidacji spółdzielni na czas przejściowy może być wprowadzony zarząd komisaryczny nad spółdzielnią. Likwidacje zaś przeprowadza likwidator.
Władze spółdzielni w obawie o zachowanie swoich posad nie przekazały też innej ważnej informacji: jeśli nastąpi likwidacja spółdzielni oznacza to definitywny koniec dotychczasowych władz.
W wypadku układu z wierzycielami to właśnie one z powrotem po odejściu syndyka zarządzają spółdzielnią mieszkaniową.